I composed a short poem in Polish to lift the spirits of a dear friend who was feeling overwhelmed by the heavy weight of leadership responsibilities. I wanted to remind them that they are not alone and that their strength, even when tested, inspires others.
Napisałem krótki wiersz po polsku, aby podnieść na duchu bliskiego przyjaciela, który czuł się przytłoczony ciężarem odpowiedzialności przywództwa. Chciałem mu przypomnieć, że nie jest sam, a jego siła — nawet gdy jest wystawiana na próbę — inspiruje innych.
Włóczy się z wiatrem w przyjaźni,
ucieka od listów jesiennej kaźni.
Złości spadającej na stare nawy,
słów nieuczesanych, złudnych, pękawych.
Cisza jak koc — tuli od zmęczenia,
w kieszeni niesie — rachunki za marzenia.
Głowa w dole, plecy muska promień,
serce pod skórą jak przygasły płomień.
Tak to bywa, gdy czasem się potknie
o pustych obietnic wysokie stopnie.
Czeka na świt, na odkupienie,
szepcząc promienne, ciche wspomnienie.
Z twarzą jak świt, co w oknie się mieni,
przegląda w kroplach, mijane cienie.
Kroczy pewnie, jak mąż stanu,
kawałek duszy oddając Panu.
A kiedy z chłodu serce ogrzeje,
powróci, by dalej nieść nadzieję.
Leave a comment